"Wiecie, ni to ciecz, ni ciało stałe, taka rozdygotana paćka."
Nadal: 12 września 2015r. – sobota
Po nocnych
przygodach Kornelia wróciła do pokoju o godzinie szóstej, kompletnie wyczerpana
i bardzo senna. A Nela niewyspana – Nela zła. Klaudii nie było w dormitorium,
ale usłyszała z łazienki odgłos szumiącej wody. Nastolatka była już w pełni
spakowana, więc wychodząc z założenia, że przyjaciółka ją obudzi, skuliła się w
łóżku i natychmiast zasnęła.
Pół godziny
potem, do pokoju wpadł Kamil, miał zamiar obudzić przyjaciółki, ale z szokiem
zorientował się, że Klaudia siedzi na łóżku w pełni ubrana i rozczesuje włosy.
– Co się stało? Kosmici? Zawsze wierzyłem, że
oni istnieją! – zawołał z nagłym zapałem, a przyjaciółka wywróciła oczami.
– Trzeba pożegnać w końcu Nelę, nie? Swoją
drogą, kiedy przed szóstą wyszłam z pokoju do łazienki to jej nie było, a jak
wróciłam to spała, nie wiesz, co robiła po nocy?
– Nauczyłem się nie pytać.
– Obgadujcie mnie ciszej, okej? – jęknęła
Kornelia, która miała wyjątkowo płytki sen przez stres związany z wyjazdem.
– Nie, za piętnaście minut was odprawiają, a
ty jesteś w proszku!
– To dobrze, bo czuję się jak galaretka. –
Widząc pytające spojrzenie przyjaciół dodała: – Wiecie, ni to ciecz, ni ciało
stałe, taka rozdygotana paćka.
– Dobra, Galaretko, ubierz się jakoś sensownie
i idziemy – powiedział Kamil, kręcąc głową nad głupotą przyjaciółki.
– Nie umieeem… – jęknęła dziewczyna,
przewracając się na plecy i patrząc z uwagą na sufit.
– Zajmę się nią, weźmiesz jej walizkę? – zainterweniowała
Klaudia, wstając z łóżka.
***
Dzięki
wysiłkom Klaudii, po dokładnie ośmiu minutach Kornelia stała przy drzwiach,
ubrana w wygodne szare legginsy i czarny sweterek, sięgający jej do połowy uda
oraz w trampkach w tym samym kolorze. Miała podkrążone z niewyspania oczy i
bardzo ponurą minę, ale na to już jej przyjaciółka nie mogła nic poradzić. Na
miejsce zbiórki musiały niemal biec, bo pozostało im ledwie pięć minut.
Dodatkowo, Kornelia spotkała swojego starego znajomego – słonia, który jak
gdyby nigdy nic stał na drodze zaspanej dziewczyny.
– Słonie powinny być zakazane… – jęknęła,
wymijając zwierzę z niezadowoloną miną.
– Oho, ktoś wstał lewą nogą! – zawołał Szymon
z placu, śmiejąc się, gdy Nela posłała mu wściekłe spojrzenie.
– Żeby wstać musiałabym wcześniej spać…
Potrzebuję łóżka, natychmiast!
– Bardzo chętnie zabiorę cię do mojego –
zawołał głos za jej plecami. Do przyjaciół powolnym krokiem zmierzał Tomek z
zadowolonym z siebie uśmiechem.
– Nie wierzę, że to mówię, ale w tej chwili to nawet bardzo chętnie skorzystałabym z propozycji… – Nastolatek spojrzał z zaskoczeniem na dziewczynę, a ta uśmiechnęła się szeroko i dodała:– Ale ty byś musiał spać na podłodze.
– Skarbie, łamiesz mi serce! – odparł smutno
Tomek, ale po chwili ponownie się szeroko uśmiechnął.
– Żebyś się nie popłakał – zawołał nieco
kpiąco Marcel, który dołączył do nich zaraz po przyjacielu. Podał rękę Tomkowi,
Szymonowi i Kamilowi, a potem uściskał Kornelię i mruknął:
– Wróć do nas cała, ok?
– Jasne, co wy byście beze mnie tu zrobili?
Pewnie od razu po moim wyjeździe rozpoczniecie żałobę – odparła wesoło
nastolatka, odwzajemniając uścisk.
Po Marcelu
nastolatka w podobny sposób pożegnała Szymona, ostrzegając go, aby uważał na
słonie, bo: „Wyskakują jak grzyby po deszczu, nigdy nie wiesz gdzie i kiedy”.
Następnie bardzo długo żegnała się z Klaudią i Kamilem, kilkakrotnie ich
ściskając i całując w policzki. Później dotarły do niej Alicja i Oliwia, obie z
lekko zaczerwienionymi oczami. Kiedy Nela zdała sobie sprawę, że rozjeżdżają
się one na różne końce świata, sama uroniła kilka łez, żegnając się wylewnie,
zwłaszcza ze swoją kuzynką. Podeszło do dziewczyny jeszcze kilku znajomych
rannych ptaszków, w tym Kuba, na pożegnanie mówiąc jej zagadkowo, jak to miał w
zwyczaju:
– Nie myśl o tym za wiele.
Nastolatka
nigdzie nie mogła zobaczyć Tomka, który jakby w ostatniej chwili gdzieś
zniknął, ujrzała natomiast profesor Srokę, pośpieszając ich, aby mogła
sprawdzić obecność i każdego odpowiednio odprawić. Nagle, gdy już odchodziła,
jej przyjaciel odnalazł się, jakby wyrastając spod ziemi tuż przed nią. Nic nie
powiedział, tylko złapał jej twarz w obie dłonie i bez najmniejszego zawahania…
pocałował. Nim Kornelia zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, lekko
uchyliła usta, co pozwoliło chłopakowi pogłębić pocałunek. Nastolatka była tak
bardzo, wręcz boleśnie świadoma jego bliskości, szorstkości rąk obejmujących
jej drobną twarzyczkę, miękkich i ciepłych ust na jej wargach, że nie była w
stanie myśleć o niczym innym, po paru sekundach jednak otrzeźwiała i odsunęła
się, na co chłopak pozwolił jej bez oporu, odwrócił się na pięcie i odszedł tak
szybko, jak uprzednio się zjawił.
Kornelia
odwróciła się, na chwilkę i zobaczyła zszokowane spojrzenia przyjaciół, zapewne
jej wina wyglądała ponownie.
Czy ja naprawdę chodzę z wielką plakietką z napisem
„kochaj mnie” na czole?
***
Profesor
Sroka po sprawdzeniu obecności, po kolei rozpoczęła wprowadzanie uczniów do
odpowiednich środków transportu. Alicja patrzyła jak jej kuzynka znika w
samolocie, razem z jakimś starszym, ponurym chłopakiem. Potem ze smutkiem
ostatni raz pożegnała Oliwię, która z kolei miała polecieć na pegazie wraz z Zuzką
Majer z drugiej klasy, pod kierownictwem profesora Lisowskiego. Kiedy przyszli
uczniowie Homera odlecieli helikopterem, a Szkoły Magii i Czarodziejstwa
Mystery na miotłach, pozostała już tylko Ala, oraz jakaś nieśmiała dziewczyna
na oko rok lub dwa młodsza od niej. Łatwo było się domyślić, że ich środkiem
transportu ma być balon, bo tylko on pozostał na miejscu zbiórki.
– Dobrze, dziewczynki, teraz wy musicie
uważnie mnie posłuchać. Polecicie balonem, aż na dworzec King’s Cross,
wylądujecie na peronie 9 i ¾. Na miejscu będzie czekał ktoś z Hogwartu na was i
na przedstawicieli pozostałych szkół, prócz nich nie będzie tam nikogo, więc
nie powinnyście mieć problemu. Lot balonem potrwa około dwóch godzin, a
przejazd pociągiem praktycznie do wieczora. Wszystko jasne?
– Tak, pani profesor – odpowiedziały chórem dwie
dziewczyny i wraz z bagażami, wskoczyły do balonu, ostatni raz machając na
pożegnanie swoim przyjaciołom i znajomym, którzy przyszli ich pożegnać. Już po
chwili leciały wysoko między chmurami. Alicja próbowała nawiązać rozmowę z
koleżanką, jednak Patrycja była dość nieśmiała i wszystkie tematy szybko się
urwały, więc po prostu przez większość drogi bez celu wpatrywała się w niebo,
chmury oraz szybko mijane miasta pod nimi.
***
W tym samym
czasie, kiedy Alicja leciała balonem, Kornelia leżała na łóżku w luksusowym
samolocie. Z zewnątrz wyglądał on bardzo niewinnie, zdawał się być wręcz
ciasny, ale w środku było dziesięć ładnych, średniej wielkości łóżek, po pięć z
każdej strony, oddzielonych od siebie niewielkimi szafkami nocnymi. Okazało
się, że Polska Szkoła Magii i Czarodziejstwa Merlin była pierwszym przystankiem
na ich trasie, kolejny miał być dopiero za pięć godzin w Homerze.
Tymczasem
dziewczyna miała problem z uśnięciem przez świadomość przebywania sam na sam w
kabinie pasażerskiej z ponurym chłopakiem o minie psychopaty. Nastolatek nie
odezwał się do niej ani razu, co jednak wcale nie pomagało. Dodatkowo Kornelia
nie mogła zapomnieć o pocałunku Tomka. Bardzo starała się o tym nie myśleć, ale
to było trudne. Gdyby to wyglądało inaczej. Gdyby był niepewny, nieśmiały,
wahał się, to zapewne nawet by do niczego nie doszło, a nawet jeśli, to panna
Gabin natychmiast by się odsunęła, tymczasem żar, nagłość i pewność tego
pocałunku kompletnie ją ogłuszyły, niemal zwalając z nóg. Jeśli chciał, żeby
nie mogła zapomnieć o tym wydarzeniu, to udało mu się to doskonale, mimo wielu
starań do głowy Neli wciąż przedzierały się wspomnienia tej chwili, a
najbardziej martwiło ją to, że te wspomnienia były przyjemne... Nie kochała go.
Zresztą, krótko się znali, a ona jeszcze nigdy nie była zakochana, ale ten
pocałunek wzbudził w niej pożądanie, a stąd już krótka droga…
***
Gdy Kamil
zobaczył pocałunek Tomka i Korneli oraz zszokowaną minę dziewczyny, gdy ta już
wsiadała do samolotu, nie czekał dłużej. Szybko pożegnał się z Klaudią,
obiecując dostarczać jej i Szymonowi jedzenie, gdy będą ważyć eliksir i niemal
pobiegł w stronę szkoły, gdzie widział oddalającą się naprędce sylwetkę Tomka.
Gdy tylko go dogonił, złapał go za ramię i ostrym szarpnięciem zatrzymał oraz
odwrócił w swoją stronę. Nie dbał o to, że nie był specjalnie umięśniony i miał
przed sobą chłopaka, który trenuje boks od wielu lat, liczył się tylko jeden
fakt: Nikt nie całuje jego przyjaciółek bez ich zgody.
- Co to miało być?! – warknął Kamil, na Tomka,
który początkowo patrzył się na niego z nieobecnym wyrazem twarzy.
- Co? Znaczy, to nie tak. Słuchaj, mi bardzo
zależy na niej, ok? Zresztą, dlaczego ja ci się tłumaczę?
- Bo jestem przyjacielem Korneli i nikt nie ma
prawa zbliżać się do niej, jeśli ona nie ma na to ochoty.
- A skąd wiesz, że nie ma ochoty? Wiem, że to
tak wygląda, ale z początku odwzajemniła pocałunek, a to coś już znaczy,
prawda? Kamil, znamy się od dawna, wiesz, że nie zamierzam jej skrzywdzić.
Zależy mi na niej, a rodzice nauczyli mnie, żebym zawsze walczył do końca o to,
czego chce. – Kamil zmierzył Tomka przeciągłym spojrzeniem, ale w końcu skinął
głową.
- W porządku, ale czasami trzeba umieć przerwać
walkę, nie posuń się za daleko. – Zabrzmiało to tak groźnie, że drugi chłopak
nawet nie śmiał się sprzeciwić, tylko mruknął coś niezrozumiale w ramach
potwierdzenia.
Nie
rozeszli się jednak, tylko zaczekali aż dołączy do nich Marcel i ruszyli razem
we trójkę na śniadanie, o którym wszyscy trzej marzyli.
***
Oliwia
siedziała na pegazie, wtulona w jego jedwabiste włosy i trzęsła się ze strachu.
Miała okropny lęk wysokości. Tuż obok leciało drugie zwierzę, na którym
siedziała Zuzka. Dziewczyna w przeciwieństwie do koleżanki z rozmarzeniem
wystawiała twarz do wiatru, a jej kręcone blond włosy falowały na wietrze. Nie
rozmawiały ze sobą, pierwsza z dziewczyn obawiała się zwymiotować, a druga była
zbyt zajęta napawaniem się tym nieziemskim lotem.
Po dwudziestu
minutach, które ciągnęły się Oliwce w nieskończoność w końcu wylądowali. Byli
na jakiejś polance pośrodku lasu, słońce świeciło przyjemnie, co skłoniło
dziewczynę do ściągnięcia bluzy.
– Witamy we Francji! – zawołał entuzjastycznie
profesor Lisowski. – Zaprowadzę was teraz do miejsca, gdzie powinna czekać
kareta z Beauxbâtons, mamy pół godziny, więc spokojnie zdążymy.
Rzeczywiście,
dotarli na miejsce już po piętnastu minutach. Przez praktycznie cały czas szli
przez las, a teraz wyszli na kolejną polankę, tym razem większą i mniej cichą,
bo było już na niej kilkoro uczniów oraz najprawdziwsza kareta z pięknymi
białymi Abraksanami. Z tego miejsca widać już było ścieżkę, najwyraźniej
prowadzącą do jakiegoś miasta.
W końcu
Oliwia ocknęła się z rozmarzenia i postanowiła odważnie podejść do dwójki
nastolatków, wyglądających na mniej więcej jej wiek. Pierwszym był czarnowłosy
chłopak o urodzie elfa i bardzo pasujących w tym wypadku odstających uszach, a
druga była dziewczyna o jasnoróżowych włosach i przyciągających uwagę
turkusowych oczach.
– Hej, jestem Oliwia – powiedziała dziewczyna,
podchodząc do pary.
Nastolatkowie
odwrócili się w stronę głosu, a chłopak natychmiast wyszczerzył się w uśmiechu
i podał jej rękę wołając entuzjastycznie.
– Witaj, Lady! Miło mi się poznać, jestem
Aleks, a ta kolorowa obok mnie, ma na imię Laura. – Otwartość chłopaka nieco
onieśmieliła Oliwię, ale był przy tym tak miło usposobiony, że nie dało się go
nie polubić.
– Mi również miło was poznać – odparła Oliwia,
ściskając rękę także dziewczyny, która uśmiechnęła się wesoło ukazując rząd
lśniących, białych ząbków. Nastolatka była po prostu piękna i nie dało się tego
ukryć.
– Z jakiej jesteś szkoły? – zapytała Laura,
nie przestając się uśmiechać.
– Z Merlina, a wy?
– Mystery, ale musisz nam koniecznie
opowiedzieć o swojej szkole, słyszałem, że jest w chmurach i macie tam tyle
zwierząt… – Aleks znów rozgadał się, machając przy tym entuzjastycznie rękami.
Oliwia
chętnie zaczęła opowiadać o swojej szkole, chociaż udało jej się to głównie
dzięki wspomagającym pytaniom nowych znajomych. Bo nie była taką gadułą jak
Aleks, a wręcz przeciwnie, nie lubiła dużo mówić, a nawet gdy chciała, to
nieśmiałość nieco ją hamowała.
Nagle
rozmowę przerwało im wołanie jakiegoś mężczyzny. Stał on przy powozie i
nawoływał wszystkich uczniów, aby podeszli do niego. Oliwia, Aleks i Laura
zgodnie ruszyli do mężczyzny, który jak się później okazało był jednym z
nauczycieli w Beauxbatons. Prócz nich było jeszcze siedmioro uczniów, a więc
wszyscy dotarli.
– Witam! Jestem profesor Thibodeau i będę
opiekował się wami przez cały czas trwania wymiany, z każdym problemem
zgłaszacie się do mnie. Tymczasem zapraszam was do naszego dzisiejszego środka
transportu, znajdujemy się niedaleko szkoły, więc w ciągu pół godziny
powinniśmy dotrzeć na miejsce. Kufry zostawcie na zewnątrz, przeniosę je
zaklęciem od razu do waszych pokoi w szkole. – Po tych słowach profesor odsunął
się, odsłaniając wejście do karety, a uczniowie niepewnie zaczęli wchodzić do
środka. Wnętrze było po prostu cudowne. Mieli wrażenie, jakby weszli do
okrągłej sali balowej. W tle brzmiała cicho muzyka klasyczna, a pod ścianami
były kanapy i fotele. Gdzieniegdzie stały także stoły z najróżniejszymi
klasycznymi potrawami francuskimi.
Droga
zdaniem wszystkich uczniów trwała zdecydowanie za krótko, oczywiście, nie mogli
się doczekać poznania swojej nowej szkoły, ale pół godziny w tak cudownym
miejscu, jakim był owy powóz, to zdecydowanie za mało!
***
Klaudia i
Szymon jeszcze chwilkę stali, patrząc na odlatujących uczniów, aż w końcu
postanowili rozpocząć ważenie eliksiru. Ukryli się w starej, od dawna
nieużywanej sali zaklęć, położonej w najbardziej oddalonym od głównego
korytarzu miejscu. Szansa, że ktoś ich przyłapie była naprawdę niewielka. Z
niewielkiej torebki panna Czarnecka wyciągnęła mnóstwo – uprzednio
zmniejszonych – ingrediencji, kociołek oraz parę innych przydatnych rzeczy,
wśród których był i śpiwór, gdyby któreś z nich było bardzo senne.
***
Wszystkich
uczniów zatkało, gdy tylko wysiedli z powozu i zobaczyli wspaniały zamek Beauxbâtons.
Dookoła rozpościerały się malownicze ogrody i magiczne fontanny. Oliwia z
zachwytem rozglądała się dookoła. Wprowadzono ich po schodach do cudownego,
lśniącego zamku, a wnętrze było – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze
piękniejsze! Ściany były jasnobłękitne i nieskazitelne. Dookoła było
mnóstwo nimf leśnych, dodających miejscu ciepła i uroku.
Całą grupę
profesor Thibodeau wprowadził do niewielkiej auli, gdzie na wzniesieniu stała
dyrektorka Szkoły Magii Beauxbâtons. Nauczycielka powitała uczniów i wyjaśniła
im, iż przez najbliższe dwa tygodnie będzie przeprowadzany konkurs indywidualny
dla tej dziesiątki, a osoba, która go zwycięży, będzie miała możliwość chodzić
do tej szkoły aż do zakończenia nauki. Na tą myśl Oliwi od razu zaświeciły się
oczy i już wiedziała, że bardzo się postara, aby mogła tutaj pozostać…
Po wyjściu
z sali Oliwia, Laura i Aleks, zgodnie ruszyli do sali jadalnej, gdzie obiecano
im pyszny lunch. W środku było gwarno, wszędzie rozbrzmiewały wesołe rozmowy i
śmiechy, panowała wręcz rodzinna atmosfera.
Nagle ktoś
wpadł na Oliwię, niemal zwalając ją z nóg.
– Rany, przepraszam bardzo! – zawołał
średniego wzrostu chłopak o przeciętnej urodzie oraz bardzo miłym dla uszu, lekko
ochrypłym głosie i cudownym zapachu perfum.
– Nic nie szkodzi – odparła nastolatka i
dodała, nieśmiało: – Jestem Oliwia, a ty?
– Javier, miło mi cię poznać – odpowiedział
chłopak z szerokim uśmiechem i ku zdziwieniu dziewczyny, pocałował ją w rękę.
Mniej więcej
w tym momencie w życiu Oliwi zaczyna się zupełnie nowy rozdział, jednak to już całkiem
inna historia, niepasująca do zwariowanego opowiadania, o życiu uczniów
Polskiej Szkoły Magii. Zdradzę wam tylko, że Oliwka wygrała konkurs i
zdecydowała się zostać na zawsze w Beauxbâtons – szkole, w której nareszcie
poczuła się jak w domu, a Javier w niedługim czasie stał się jej pierwszą
prawdziwą miłością, nauczył ją, jak cieszyć się pełnią życia, wyplenił z niej
nieśmiałość i posiał ziarno pewności siebie, które wkrótce wydało plony.
***
W tym samym
czasie Alicja wysiadała z balonu, nieświadoma jak wielkie rewolucje przechodzi
teraz życie jej przyjaciółki. Rozejrzała się dokładnie dookoła. Zwyczajny
peron, tak jak i pociąg. Pod ścianą nieopodal stał bardzo wysoki mężczyzna o
bujnej brodzie i z początku nieco przerażającym wyglądzie. Kiedy jednak
dostrzegł dwie nowe uczennice, uśmiechnął się tak promiennie, że nikt nie mógł
wątpić w jego dobre intencje. Prócz niego dwie nastolatki zobaczyły jeszcze
dwójkę osób, sądząc po mundurkach – z Beauxbâtons.
– Siema, dzieciaki! – zawołał mężczyzna
tubalnym głosem. – Jestem Rubeus Hagrid, strażnik kluczy i gajowy w Hogwarcie.
Mamy Beauxbâtons i Merlina, cholibka, kto jeszcze został? Aha, tak! Mystery i
Durmstrang. A uczniowie Homera mają przybyć na miejsce osobno, bo mają
niedaleko.
– Dzień dobry, jestem Alicja, a to Patrycja –
powiedziała uprzejmie dziewczyna, nie wiedząc za bardzo, w jaki sposób zwracać
się do olbrzyma.
– Miło mi was poznać, uwielbiam witać nowych
uczniów! Cholibka, robi się zimno… Dobra, dobra, myślę, że możecie wsiąść do
pociągu, jeśli macie ochotę. Otwarte są tylko dwa przedziały, bo będzie was
ledwie dziesięciu, ja z wami nie jadę, ale będę czekać już na stacji
końcowej!
– Jak to możliwe, żebyś tak szybko dotarł do
szkoły? – zapytał jakiś wysoki chłopak z Beauxbâtons, wydawał się nieco
zadzierać nosa, chociaż może to były tylko pozory.
– Mam swoje sposoby, no i to nie jest tak
szybko, pociąg będzie jechał wiele godzin, powinniście dotrzeć do Hogwartu na
kolację. – Nastolatek już nic nie odpowiedział, tylko skinął głową.
– Faktycznie jest zimno, nie wiem jak wy, ale
ja idę do środka! – zawołała uczennica Beauxbâtons i wesoło ruszyła w stronę
wagonu, a jej towarzysz podążył za nią ponurym wzrokiem, nie ruszając się z
miejsca. Długie czerwone włosy, którymi wyróżniała się nastolatka, po chwili
zniknęły w pociągu.
Również
Patrycja wolała najwyraźniej pozostać przy Hagridzie, jednak Ali spodobał
się optymizm dziewczyny i podążyła za nią machając pozostałym ręką. Bardzo
łatwo odnalazła przedział, do którego przed chwilą weszła druga dziewczyna,
jednak nim zdążyła coś powiedzieć tamta wyszczerzyła się w uśmiechu i zawołała:
– Łaa, ktoś jednak w tej paczce ma swój rozum
i zamiast tam marznąć w drętwej ciszy, postanowił przyjść tutaj, opalać się w
blasku mej zajebistości! – Alicję zamurowało. Przez chwilę lustrowała
dziewczynę wzrokiem zastanawiając się, czy jest tak pewna siebie i
przemądrzała, jaka się wydaje, czy też wręcz przeciwnie, ma dystans do siebie i
żartuje, w końcu postanowiła do sprawdzić na swój sposób.
– A, no, mam rozum, uznałam po prostu, że
jesteś nieco zbyt blada i to ja użyczę ci nieco mojego blasku, możesz zacząć
dziękować.
– Dobry tekst, już cię lubię! – zawołała
nastolatka, a Ala uśmiechnęła się przyjaźnie. – Jestem Aurore Jodion, a ty?
– Alicja Michalska, miło cię poznać.
– A ja, Jakob Sandberg, miło mi was poznać,
moje panie! – zawołał ktoś od drzwi przedziału i po chwili do środka wpadł
wysoki chłopak o nieprzeciętnej urodzie.
– Z jakiej szkoły jesteś? – zaciekawiła się
Aurore, lustrując uważnie nowego towarzysza, a było na co popatrzeć, miał na
sobie czarną koszulę, a parę guziczków było odpiętych, odsłaniając umięśnioną
klatkę piersiową. Miał bardzo męskie rysy twarzy, a na brodzie seksowny,
dwudniowy zarost.
– Durmstrang.
– A myślałam, że cię polubię… – jęknęła
zawiedziona francuska.
– Coś nie tak? Nie podoba ci się moja szkoła?
– Czarna magia, puści faceci, taką macie
opinię, wiesz?
– Ty jesteś z Beauxbatons, nie? Wille i puste
laleczki, nie potrafiące same zawiązać sznurówki, taką macie opinię, wiesz? –
sytuacja w przedziale stała się nieco napięta, ale od czego mieli Alicję?
– Słuchajcie, mam dobrą nowinę! – Oboje
spojrzeli na dziewczyną jak na komendę. – Wzięłam ze sobą Czekoladowe Żaby,
czekolada łączy ludzi!
Pozostała
dwójka niedowierzająco wytrzeszczyła na nią oczy, jednak po kilku żabkach,
okazało się, że rzeczywiście humory całej trójki polepszyły się znacznie, a
dodatkowo po paczce Fasolek Wszystkich Smaków i rundce eksplodującego durnia,
okazało się, że nawet się nawzajem lubią…
_(¯`•._.•´¯)_(¯`•._.•´¯)_(¯`•._.•´¯)_
Rozdział
dedykowany Nicolette! :*
Jeżeli
chcecie jeszcze czegoś dowiedzieć się o Oliwi, która raczej nie będzie pojawiać
się już w tej historii, możecie pytać w zakładce „zapytaj bohatera”, odpowie na
wszystko, już ja się o to postaram. *złowieszczy śmiech* :D
Tak Tomuś... Jest... Wiedziałam.. Tak.. *taniec radości* w końcu. Ile można było czekać?! *kontynuacja tańca radości *
OdpowiedzUsuń*10 minut później *
Już.. Chyba się opanowałam XD za tę akcje kocham ciebie i Tomka jeszcze bardziej. Może w końcu Szymon zniknie z tego opowiadania :D
Czemu Oliwka została... To tylko platoniczne zauroczenie... Nie pomyślała o Ali :"( Przyjaciele tak nie robią. Ale dobrze... Niech jej się dobrze tam uczy :( *chlipocze *
Mam nadzieję, że Ala też będzie mieć niezapomniany wyjazd, choć nie ukrywam to Durmstrang mnie najbardziej interesuje. Nie mogę się doczekać rozdziału z całą historią Neli w tej szkole. Ciekawi mnie też ten typ z którym pojechała. To musi być genialne... Nie mogę się doczekać, ja chcę już teraz kolejny rozdział.. Proszę... Proszę...
*uderza siebie w twarz i krzyczy "Nie zachowuj się jak dziecko" *
Czekam niecierpliwie, ale to juz wiesz.
Całuje, In :*
O.o dedykacja! Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, po prostu w udziałem, że Tomek wreszcie pocałuje Kornelie ❤ awwww...
Czekałam na ten pocałunek wieki! Ale się opłacało :D
Dobra, przejdźmy dalej.
Świetnie wymyśliłaś te wszystkie powozy szkolne. Pegazy <3
A opis Hagrida i jego gwary - super.
Nadal jestem jednak przygnębiona wyjazdem Kornelii do Durmstrung'a (dobrze napisałam???), a ten typek z którym jedzie - nie podoba mi się.
Ogólnie rozdział mega <3
Czekam na następny :)
Pozdrawiam
Nicolette
Hej, takie glupie pytanie. Kiedy nowy rozdział? Wiem, że lubisz jak czekamy, no ale dwa miesiące? No dwa i pół...
OdpowiedzUsuńNie, że coś Ci zarzucam, ale chociaż informacja czy żyjesz by się przydała.
Daj znak życia, proszę.
Incaligo
Przepraszam... :(
UsuńŻyję i obiecuję że wrócę do opowiadania! Ostatnio w moim życiu bardzo dużo się dzieje, chodzę cały czas rozkojarzona, a skupić się na czymkolwiek to wyzwanie, wiem że to kiepskie wytłumaczenie, ale szczere. Postaram się jednak zebrać do kupy i dać się ponieść literką, żeby w końcu dostarczyć nowy rozdział. ;)
Ps. Dziękuję za przywołanie mnie do życia, czy może raczej do bloga, spróbuję zebrać się w sobie i coś napisać jak najszybciej!
Kina... gdzie ty się podziałaś?
OdpowiedzUsuńZmartwiona Okej
Zabłądziłam gdzieś między własnymi uczuciami, wiele się dzieje, zbyt wiele. Próbuję się odnaleźć, a zamiast tego plątam się jeszcze bardziej. Bardzo chciałabym tu wrócić, ale chyba najpierw muszę połapać się w swoim życiu, żeby móc znów tworzyć życia moich bohaterów. Nie wiem kiedy wrócę, przepraszam, ale wrócę, kiedyś na pewno...
UsuńDziękuję że nadal jesteś i przepraszam